Rozdział 1
Otwieram drzwi i z pałacu sprawiedliwości schodzę na
gigantyczny marmurowy podest. Witam się z burmistrzem i zajmuję wyznaczone
miejsce. Kobieta kilka metrów przede mną w zielonej peruce i turkusowym stroju
to Seania. Typowa mieszkanka Kapitolu, co roku razem ze mną przygotowuje
trybutów, jest jednak dość irytująca. Po przemowie burmistrza zaczyna się
losowanie. Seania topi rękę w masie karteczek, wyjmuje jedną a następnie czyta:
Annie Cresta. Tłum odgradza drogę dziewczynie , a ona powili , z niedowierzaniem
sunie ku scenie. Ma brązowe włosy upięte w kok , zielone oczy i wydaje się być
w podobnym wieku co ja , lecz nie kojarzę jej. Dziewczyna wchodzi po schodach i
staje obok Seani . Kobieta z Kapitolu losuje kolejną kartkę i czyta: Eric
Scarft. Jego również nie kojarzę, ale wygląda na 16-17 lat. ,Oto nasi
tegoroczni trybuci !’ – dodaje Seania , a oni podają sobie ręce. Po ceremoni
czekam jakieś 30 minut, w czasie których trybuci żegnają się z bliskimi , po
czym wsiadam do samochodu . Gdy już jesteśmy na peronie wsiadamy do pociągu .
Seania gratuluje im na osobności , a potem odchodzi . Eric i Annie po spotkaniu
z bliskimi są cali zalani łzami , więc spróbuję ich trochę pocieszyć , chodź w
ich sytuacji to dość trudne.
-Usiądźcie – mówię i wskazuję kanapę, a potem kontynuuję-
Wiem , że na pewno jesteście bardzo przerażeni, ale Igrzyska nie są aż tak
straszne jak myślicie . Jesteście z 4 , a nasi zawsze trzymają się zawodowców .
Poza tym , może się zdarzyć , że arena będzie pokryta wodą , a wtedy macie
automatyczną przewagę , bo jako nieliczni potraficie pływać .- próbuję ich
podnieść na duchu , chodź nie wiem , czy skutecznie.- Sami przeżyjecie ,
zobaczycie , że to nie jest aż takie straszne .- mówię , ale dopiero po kilku
sekundach dociera do mnie co tak naprawdę powiedziałem. – Znaczy… 1 z 24 przeżyje…
- poprawiam się , chodź sytuacja i tak jest dość dziwna.
Dziewczyna opuszcza głowę i chowa w splecionych dłoniach,
tak ja by dopiero teraz dotarło do niej , że idzie na Igrzyska. Mam jednak
poczucie winy .
-Posłuchaj…- kładę rękę na jej ramieniu – będzie dobrze –
mówię , chodź nie wiem , czy to tylko nie pogorszy sytuacji .
-Będzie dobrze ? – krzyczy ze łzami w oczach i odrzuca moją
rękę- Idziemy na pewną śmierć , a ty mówisz , że będzie dobrze ? Jesteś taki
sam jak Ci wszyscy z Kapitolu ! – wstaje i wybiega z pokoju
Wbijam wzrok w coś przede mną. Siedzę parę minut w bezruchu
, rozmyślając .
-Pójdę ją przeprosić – odzywam się do Erica
Wstaję i kieruję się w stronę pokoju dziewczyny ,dzięki
której zdałem sobie sprawę , kim tak naprawdę jestem.